Glina
Glinę przywieźliśmy aż z cegielni mieszczącej się w Dębicy. Oryginalnie miała być z Bieździadki(*), ale kierownik tej cegielni okazał się być osobą nie do końca poważną. W Dębicy sprawę załatwiliśmy szybko i bez problemu, ludzie tam pracujący podeszli do sprawy jak trzeba. Glina, którą mamy to tak zwany "surowy gruz", czyli gliniane produkty przed wypaleniem w piecu, które uległy uszkodzeniu mechanicznemu i idą do ponownego przerobu. Zawiera w sobie domieszkę drobno tłuczonej palonej cegły, ale jest jej bardzo mało, prawie niezauważalnie.
fot. Glina w całej okazałości
Większość materiału jest w formie "twardej", co znacznie ułatwiło transport, ponieważ można było zapakować glinę na ciężarówkę a potem bez problemu ją zrzucić. Została tylko niewielka ilość w formie "masełka" i żeby to zdjąć z paki samochodu trzeba było całkiem sporo się natrudzić. Glina przyczepiała się do łopat, butów, samochodu - miazga.
fot. Sterta gliny czeka na swój dobry czas.
(*) "Przychodzi śmierć po babcię, a babcia do niej - bierz dziadka!" (opowiedziane przez Jurka)
4 komentarze:
Witam, a dlaczego nie zastosujecie gliny z cegielni z glinika?
Pozdrawiam sąsiad.
Ba, oczywiście, że próbowaliśmy wziąć z Glinika :) bo to najbliższa opcja. Ale niestety nie dało rady, kierownik stwierdził, że nie bardzo idzie pobrać od nich ze względów technologicznych. Nie posądzam go o złośliwość ponieważ generalnie jest spoko gościem i pomógł nam z gruzem.
siema ciekawe czy dużo było przy niej roboty hi
no to jak to z tym glinikiem na glinie spia , a gliny brakuje
Prześlij komentarz