Zamiast wstępu

Strona powstała z chęci podzielenia się doświadczeniami w kwestii budownictwa w technologii strawbale. Dom takowy budujemy, ekspertami nie jesteśmy, uczymy się na błędach nie tylko swoich.

Wszystkich chętnych, którzy chcą obejrzeć na własne oczy jak dom powstaje, albo są chętni aby pomóc nam w budowie zapraszamy do odwiedzenia nas.

wtorek, 24 lipca 2007

Słoma - prasowanie

Nareszcie temat główny naszego domu, czyli słoma w całej okazałości. Żniwa w tym roku wczesne bardzo i to tak bardzo, że najstarsi górale nie pamiętają czegoś takiego. Normalnie wczesne żniwa to przełom lipca i sierpnia, tym razem połowa lipca....

Prasa to Case IH 435D. To zmyślne urządzenie spisało się na medal. Prasowało kostki bardzo mocno i w tempie błyskawicznym. Ogólnie sprasowanych zostało 610 bali (360 ze słomy żytniej, a reszta z pszenicznej). Słomę żytnią pozyskaliśmy z naszego pola, natomiast pozostałą słomę oddali nam nasi sąsiedzi, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni:) Całość akcji prasowania zajęła zaledwie 3 godziny.
To była już druga akcja prasowania słomy. W czasie pierwszej sprasowaliśmy 250 bali żytnich, ale prasa, której wtedy użyliśmy nie ściskała kostek tak mocno, jak byśmy chcieli.
Wszystkie bale wylądowały na przechowaniu w stodołach u znajomych i sąsiadów do czasu, kiedy będzie gotowy dach i bez obawy przed deszczem będziemy mogli ruszyć z zabawą w budowę ścian.

fot. Pan jedzie a kostki się tworzą ( w tle nasz dom :)


fot. Prasa Case działa perfecto.


fot. Bo nie rwie sznurków.


fot. I pluje kostkami.


fot. Kolejne pole do zbalowania.


fot. Odwiedził nas Jonny Bravo
ale się opierniczał na maxa (tzn. pomalował ławkę
ale zużył cała puszkę farby, nie mówiąc o innych puszkach)


fot. Załadunek szybki bo deszcz napiera za chwilę.


fot. Kolejny transport.


fot. Kostki są w trzech stodołach (na zdjęciu największa z nich).


fot. 30 minut po zwiezieniu ostatniej kostki spadł deszcz.
(pan w tle nie wiezie naszego transportu).


sobota, 21 lipca 2007

Konstrukcja ustawiona

fot. Tragarze.


fot. Wciąganie murłaty.


fot. Konstrukcja piękna...


fot. ..czeka na dach.

czwartek, 12 lipca 2007

Szkieletu stawiania ciąg dalszy

Konstrukcja domu pnie się w górę i wypełnia kolejnymi częściami. Pojawiły się belki stropowe, co wizualnie obniżyło dom, a jednocześnie poszerzyło. Sam fundament nie wydawał się duży, ale teraz, gdy są ściany widać, iż dom nie będzie mały.
Pogoda sprzyja, jest idealna temperatura i bezdeszczowo.

fot. Mgła o poranku.


fot. Bez instrukcji obsługi nie idzie tego złożyć.


fot. Kolega w cyrku pracował.


fot. Nazywają go Pudzian.




fot. Ten dom ma przetrwać 200 lat.


fot. A teraz trzeba to zdjąć...


fot. Strażacy dadzą radę :)


fot. Stadion na Euro 2012 prawie gotowy.


środa, 11 lipca 2007

Szkielet rośnie

Dzisiaj nastał sądny dzień, kolejny i zapewne nie ostatni. Praca zespołowa z chwilami prawdy i momentami grozy przyniosła efekt w postaci usadowienia na docelowym miejscu mozolnie skręcanych wcześniej ścian. Całość stawiana jest przy pomocy dźwigu, który podnosi poszczególne elementy i przenosi w odpowiednie miejsce. Następnie wszystko pasowane jest przy pomocy zaklęć, młotków, pił i jeszcze raz młotków. Odpukać, póki co, elementy pasują do siebie :)

fot. Kawałek ściany leci do góry.


fot. A teraz próba spasowania.






fot. Nie pasuje? Trzeba dopasować.






fot. Kolejna część ściany trafi na swoje miejsce.




fot. Panowie! Z siłą!






fot. Na koniec dnia efekt jest miodny.

wtorek, 10 lipca 2007

Konstrukcja

Drewniane elementy powoli zaczynają "coś" przypominać. Do tej pory całość czasu pracy zajmowało cięcie, struganie, nacinanie, impregnowanie - etapy czaso i pracochłonne ale nieuniknione. Teraz przyszła pora na skręcanie i pasowanie wszystkich części.

Ale bez obaw - fantastyczna ekipa wie co robi :) Lada dzień konstrukcja pójdzie w górę.

Kilka słów o konstrukcji. Jak widać tworzą ją potężne elementy drewniane, które przenoszą całe obciążenie stropu i dachu na fundament. Kostka słomiana będzie jedynie wypełnieniem ciepło i wiatroszczelnym, ale sama w sobie nie będzie przenosić jakichkolwiek obciążeń. Całość konstrukcji będzie widoczna w środku domu, co w połączeniu z pastelowymi tynkami da miły dla oka efekt.
fot. Powstają zacięcia na tragarzu, robota ręczna...


fot. ...wspomagana mechaniką.






fot.
Skręcone ściany czekają na postawienie.



piątek, 6 lipca 2007

Glina

Glinę przywieźliśmy aż z cegielni mieszczącej się w Dębicy. Oryginalnie miała być z Bieździadki(*), ale kierownik tej cegielni okazał się być osobą nie do końca poważną. W Dębicy sprawę załatwiliśmy szybko i bez problemu, ludzie tam pracujący podeszli do sprawy jak trzeba. Glina, którą mamy to tak zwany "surowy gruz", czyli gliniane produkty przed wypaleniem w piecu, które uległy uszkodzeniu mechanicznemu i idą do ponownego przerobu. Zawiera w sobie domieszkę drobno tłuczonej palonej cegły, ale jest jej bardzo mało, prawie niezauważalnie.

fot. Glina w całej okazałości

Większość materiału jest w formie "twardej", co znacznie ułatwiło transport, ponieważ można było zapakować glinę na ciężarówkę a potem bez problemu ją zrzucić. Została tylko niewielka ilość w formie "masełka" i żeby to zdjąć z paki samochodu trzeba było całkiem sporo się natrudzić. Glina przyczepiała się do łopat, butów, samochodu - miazga.
fot. Sterta gliny czeka na swój dobry czas.


(*) "Przychodzi śmierć po babcię, a babcia do niej - bierz dziadka!" (opowiedziane przez Jurka)

czwartek, 5 lipca 2007

Czasem słońce, czasem deszcz

Pogoda jest okrutna. Ale można było się tego spodziewać, statystycznie lipiec oraz sierpień to w naszym kraju całkiem mokre miesiące. Prace posuwają się do przodu trochę wolniej niż powinny. Pół godziny słońca i praca wre, a następnie pół godziny deszczu i czekanie w namiocie. I tak cały dzień. Plac budowy powoli zamienia się w basen wypełniony błotem.

fot. Błoto okrutne.


fot. Okrutne to mało powiedziane!

Z sympatycznych wieści to m.in. to, iż z miejscowej cegielni udało się wydębić kilka kubików ceglanego gruzu pod wylewki domu. Jutro też powinna pojawić się glina, także z cegielni, ale innej. Ostatnia próba zdobycia gliny (z jeszcze innej cegielni..) prawie zakończyła się rękoczynem.

Aha, cukinia z deszczu się cieszy i ciśnie do góry.
fot. Cukinia.

środa, 4 lipca 2007

Śmieci w rzece

Przez nasz teren przepływa sobie rzeczka. Nie jest wielka, ale sympatyczna. Wpada do Wisłoka, który to wpada do Sanu, a ten z kolei do Wisły. Rzeczka w normalnych warunkach płynie ospale, ale gdy jest zła czyli wtedy, gdy napada do niej dużo deszczu, potrafi wylać.
A co można w niej złowić? Przede wszystkim masę śmieci, które ludzie bezmyślnie ciskają, gdzie popadnie. Poniżej mała próbka z krótkiego tylko odcinka oczyszczonej rzeki.